Trudno mi było w to uwierzyć, ale ta część „Komedii ludzkiej” kończy się szczęśliwie. Ciekawe było też to, że po raz pierwszy jedna z postaci z innych opowiadań pojawia się powtórnie: jest to wuj dumnej Émilie z „Balu z Sceaux”, który sygnalizuje czytelnikowi, że całe dzieło Balzaca dzieje się w jednej makrorzeczywistości.
Amantem w
„Sakiewce” jest Hippolyte Schinner, genialny malarz – ale jakże różny od
kapryśnego, wielkopańskiego Theodore’a de Sommerville z „Domu pod kotem z
rakietką”. Wychowany przez niezamężną, porzuconą przez kochanka matkę, która
mimo ubóstwa umożliwiła ubóstwianemu synowi start w świecie artystycznym,
Hippolyte jest szlachetny, uprzejmy, idealistyczny i prostolinijny, i odpowiednio
do swego charakteru czystym i szczerym uczuciem darzy Adélaïde, która wraz z
matką – baronową de Rouville, przypominającą „markizy z czasów ancien régime’u” – mieszka piętro niżej
od jego pracowni malarskiej.
Scena, której w opowiadaniu ewidentnie nie ma (Źródło) |
Mieszkanko pań de Rouville jest ubogie, a wszystko
w nim nosi mocne ślady zużycia, ale Hippolyte nie gardzi niedostatkiem, w jakim
sam się wychowywał, szczególnie że wszelkie cienie opromienia blask anielskiej
urody Adélaïde. Tylko narrator zasiewa w nas ziarno wątpliwości – w nas, czyli
w cynicznym i zblazowanym czytelniku, którego nie zaślepia miłosna
łatwowierność Hippolyte’a – i każe nam się zastanawiać, czy mamy do czynienia
ze szlachetnym ubóstwem, czy z podle umakijażowaną niecnotą. Czy matka Adélaïde
jest dobrą kobietą, czy podstępną i wyrachowaną intrygantką? Czy szczery jest
żal i uwielbienia dla poległego w boju barona de Rouville? Czy hrabia Kergarouët,
który przychodzi co wieczór, by przegrać w karty 40 franków, jest przyjacielem
rodziny, czy też za jego czułościami okazywanymi Adélaïde kryje się coś więcej
– coś nie całkiem czystego? Sama Adélaïde wydaje się szczera w swojej rodzącej
się czułości do młodego malarza – ale przecież nigdy nic nie wiadomo. Zamknięta
przestrzeń mieszkanka pań de Rouville jest pełna znaków, o których można z przekąsem
rzec „na dwoje babka wróżyła”. Hippolyte’a takie podejrzenia z pełną mocą
dopadają dosyć późno, gdy dostrzega, z jakim zacięciem matka Adélaïde gra w
pikietę z Kergarouëtem; zmieszany tym odkryciem, zapomina wziąć ze stołu swojej
sakiewki, a kiedy po nią wraca, Adélaïde – rumieniąc się, zaprzecza, jakoby ją
zostawił.
To dla
Hippolyte’a straszny cios. Cierpiąc w uczuciu, że został oszukany, wykorzystany
i zdradzony, Hippolyte jest mimo wszystko jak kawaler de Grieux, któremu miłość
każe wybaczyć wszystkie występki ukochanej. Przy ponownych odwiedzinach w
mieszkanku pań de Rouville – ku własnemu zdumieniu i osłupieniu zblazowanego
czytelnika – odzyskuje swoje pieniądze w pięknie ozdobionej sakiewce, na której
Adélaïde strawiła kilka ostatnich nocy. Zaraz też wyjaśnia się, że 40 franków
wygranych w karty to jedyne materialne wsparcie, jakie baronowa w swojej dumie
jest skłonna przyjąć od hrabiego Kergarouëta, i nie ma w tym nic nieuczciwego
(swoją drogą, ciekawa jest ta skłonność Kergarouëta do szczodrego wspierania
znajomych dam, dzięki której w „Balu w Sceaux” poślubi własną siostrzenicę). Na
sam koniec – gdy już Hippolyte w porywie serca zdążył poprosić Adélaïde o rękę
– pojawia się nawet jego matka i daje mu swoje błogosławieństwo.
Jakże wstrętne wydają się teraz wszystkie podejrzenia, jakże podłe i plugawe! Okazało się, że rację miał nie zimny umysł, lecz gorące i szczere serce, którego wszystkie drżenia i słodką niepewność rodzącego się uczucia Balzac z lubością opisuje. Dzięki podkreślanemu często duchowemu porozumieniu między Hippolyte’em a Adélaïde wątek miłosny jest antytezą tego z „Domu pod kotem z rakietką”. Historia jest – powiedzmy to sobie szczerze – urocza i pokazuje, że nie należy krzywdzić ludzi nadmierną podejrzliwością, że ufność nie musi być naiwnością, a miłość – zaślepieniem.
Zostało też uroczo sfilmowane jako produkcja BBC "Cariani and the courtesans". Historia została przeniesiona w inne miejsce i czas, a do tego uzupełniona o wątki polityczne, ale jest w pełni rozpoznawalna na pierwszy rzut oka. Do tego piękna wizualnie.
OdpowiedzUsuń