Nie o książce tym razem, lecz o gazecie.
W „Wysokich Obcasach” (nr 24 (884)) można przeczytać wywiad „Królestwo
dziewczynek”, przeprowadzony z niemiecką fotografką Karolin Klüppel. Klüppel
opowiada o tym, jak przez dziesięć miesięcy robiła zdjęcia dziewczynkom z
indyjskiego plemienia Khasi, w którym stosuje się dziedziczenie matrylinearne.
Zdjęcia są rzeczywiście bardzo
ciekawe i warto je obejrzeć, choćby na stronie WO. Jeśli ktoś – tak jak ja –
nie słyszał nigdy o Khasi, to może się paru rzeczy dowiedzieć. Ale wywiad jest
interesujący również dlatego, że mówi bardzo dużo wcale nie o matrylinearnym
plemieniu gdzieś w Indiach, lecz o cywilizacji Zachodu, i to w jej przejawie
wielkomiejskim. Jak to się mówiło za moich czasów: zakaszmy rękawy i przeanalizujmy dyskurs, a dowiemy się paru ciekawych rzeczy.
Klüppel: [...] życie rodzinne Khasi jest bardzo konserwatywne. Kobiety często
nie pracują, mają od trojga do pięciorga dzieci i to nimi zajmują się w ciągu
dnia.
Maziuk: Nie buntują się przeciwko temu, że to na nie spadają obowiązki domowe?
Klüppel: Ani trochę. Lubią to. Mężczyźni zazwyczaj pracują w polu sześć dni w
tygodniu do szóstej, siódmej wieczorem.
Kobiety nie pracują. Zajmowanie się przez cały dzień domem, w którym mieszka kilkanaście osób
(wliczając dzieci, rodziców, dziadków, a nawet i pradziadków – dalej w
wywiadzie mowa jest o wielopokoleniowych rodzinach) pracą nie jest. Praca to
jest miejsce, w które się idzie i w którym zarabia się wymierny pieniądz. Dowodem na to jest definicja znaleziona przeze mnie w zakurzonym słowniku:
praca (ż II, DCMs ~cy; lm D. prac) - patrz: korpo.
Definicja była dłuższa, ale niestety resztę zjadły wciornastki.
Wracając do wywiadu: obowiązki
domowe, w przeciwieństwie do pracy, to coś, przeciwko czemu należy się buntować – chociaż
alternatywą w kontekście niebogatej wsi jest praca na polu do siódmej
wieczorem. Klüppel i (może nawet w większym stopniu) dziennikarka prowadząca wywiad, Anna Maziuk, sprawiają wrażenie,
jakby nie widziały, że opieka nad dziećmi i domem z jednej strony oraz praca na
polu z drugiej to równoważne obowiązki, zapewniające
byt tych ludzi. Jedno i drugie w tym kontekście zasługuje na miano pracy. Nawet
stwierdzenie, że kobiety „lubią” obowiązki domowe pachnie uproszczeniem i jakąś
racjonalizacją. Oczywiście, kobiety nie buntują się przeciwko obowiązkom
domowym, ponieważ je „lubią”, wszystkie, jak jeden mąż (czy jedna żona). Lubią, nie lubią – a kto to może
wiedzieć. Dla nich tak już życie wygląda; założę się, że większość z nich nawet
się nad tym nie zastanawia, po prostu robią to, co robiły ich matki. W końcu
jaką mają alternatywę? Albo praca na polu, albo przeniesienie się do miasta,
czyli gruntowna zmiana trybu życia i siłą rzeczy rozluźnienie więzów z resztą
rodziny.
Klüppel: Coraz więcej kobiet rozumie jednak, że lepiej mieć dzieci w późniejszym
wieku.
Przy czym z kontekstu wynika, że
przez „późniejszy wiek” należy rozumieć „po trzydziestce”. Macierzyństwo zbyt wczesne to już nawet nie nastolęctwo, lecz wiek dwudziestu kilku lat. „Lepiej mieć dzieci po trzydziestce” jest tu
przedstawione jako aksjomat, truizm niewymagający żadnego objaśnienia, znaną świetlanej Europie prawdę,
do której kobiety Khasi wreszcie dochodzą. Dobrze, że nie istnieją żadne kontrargumenty natury naukowej, np. wzrost ryzyka wad genetycznych u dziecka.
Mówiąc poważnie: jeśli kobieta chce się najpierw skupić na studiach
i pracy, wypracować sobie jakąś pozycję, to rzeczywiście może preferować
późniejsze macierzyństwo. Ale to jest chyba jedyny argument za dziećmi dopiero
po trzydziestce i nijak nie usprawiedliwia podniesienia stwierdzenia "lepiej mieć dzieci w późniejszym wieku" do rangi bezdyskusyjnej prawdy objawionej
Maziuk: Kiedy dzieci zaczynają się zajmować domem?
Klüppel: Zazwyczaj kiedy mają około ośmiu lat. Najpierw, już jako cztero-,
pięciolatki, przejmują bardzo proste obowiązki domowe – podają pranie do
rozwieszenia, zmywają naczynia. Matki zachęcają je do tego nawet nie dlatego,
że chcą wychować je na odpowiedzialnych dorosłych, po prostu potrzebują pomocy.
Dzieci pomagają w pracach
domowych – co za egzotyka! Egzotyka, która
która na pewno wciąż występuje nie tylko w rodzinach wiejskich, uboższych czy
wielodzietnych w samym środku Europy.
Rozczulające jest to przypuszczenie, że matki mogłyby kazać córkom zmywać
naczynia z myślą o wychowaniu ich na odpowiedzialne osoby. Jak to, to tam nie ma pani, która przychodzi dwa razy
w tygodniu odkurzyć mieszkanie i zrobić pranie?
Klüppel: Społeczność Khasi, szczególnie ta wiejska, jest bardzo biedna. [...] Ja
w każdym razie czuję, że pomimo iż żyję w społeczeństwie patriarchalnym, wciąż
mam więcej możliwości wyboru niż kobiety Khasi – ze względu na dobrobyt.
Brawo! Tak! Dziękuję! Te zdumione
refleksje, nad którymi tak się tu pastwię, dotyczą rzeczy, które wynikają
bardziej z sytuacji ekonomicznej niż społeczno-kulturowej i które można spotkać
bez względu na szerokość geograficzną (nawiasem mówiąc, z formalno-prawnego
punktu widzenia Klüppel żyje w społeczeństwie, które jest mniej patriarchalne,
niż Khasi są matriarchalni, ponieważ w Europie nie ma już zróżnicowania między
płciami, gdy chodzi o dziedziczenie).
Zdjęcia Klüppel są bardzo
ciekawe, przyznaję. Ale jeśli z jej słów naiwny wielkomiejski europocentryzm promieniuje z taką siłą, że dostrzega go nawet zakuta w żelazną maskę osoba, która jako członek uprzywilejowanej kasty luksusowych więźniów nie przepracowała uczciwie ani jednego dnia, to coś jest nie tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz