wtorek, 28 czerwca 2016

Europocentryzm, panie.



Nie o książce tym razem, lecz o gazecie.

W „Wysokich Obcasach” (nr 24 (884)) można przeczytać wywiad „Królestwo dziewczynek”, przeprowadzony z niemiecką fotografką Karolin Klüppel. Klüppel opowiada o tym, jak przez dziesięć miesięcy robiła zdjęcia dziewczynkom z indyjskiego plemienia Khasi, w którym stosuje się dziedziczenie matrylinearne.

Zdjęcia są rzeczywiście bardzo ciekawe i warto je obejrzeć, choćby na stronie WO. Jeśli ktoś – tak jak ja – nie słyszał nigdy o Khasi, to może się paru rzeczy dowiedzieć. Ale wywiad jest interesujący również dlatego, że mówi bardzo dużo wcale nie o matrylinearnym plemieniu gdzieś w Indiach, lecz o cywilizacji Zachodu, i to w jej przejawie wielkomiejskim. Jak to się mówiło za moich czasów: zakaszmy rękawy i przeanalizujmy dyskurs, a dowiemy się paru ciekawych rzeczy.

Klüppel: [...] życie rodzinne Khasi jest bardzo konserwatywne. Kobiety często nie pracują, mają od trojga do pięciorga dzieci i to nimi zajmują się w ciągu dnia.
Maziuk: Nie buntują się przeciwko temu, że to na nie spadają obowiązki domowe?
Klüppel: Ani trochę. Lubią to. Mężczyźni zazwyczaj pracują w polu sześć dni w tygodniu do szóstej, siódmej wieczorem.

Kobiety nie pracują. Zajmowanie się przez cały dzień domem, w którym mieszka kilkanaście osób (wliczając dzieci, rodziców, dziadków, a nawet i pradziadków – dalej w wywiadzie mowa jest o wielopokoleniowych rodzinach) pracą nie jest. Praca to jest miejsce, w które się idzie i w którym zarabia się wymierny pieniądz. Dowodem na to jest definicja znaleziona przeze mnie w zakurzonym słowniku:
praca (ż II, DCMs ~cy; lm D. prac) - patrz: korpo.
Definicja była dłuższa, ale niestety resztę zjadły wciornastki.
 
Wracając do wywiadu: obowiązki domowe, w przeciwieństwie do pracy, to coś, przeciwko czemu należy się buntować – chociaż alternatywą w kontekście niebogatej wsi jest praca na polu do siódmej wieczorem. Klüppel i (może nawet w większym stopniu) dziennikarka prowadząca wywiad, Anna Maziuk, sprawiają wrażenie, jakby nie widziały, że opieka nad dziećmi i domem z jednej strony oraz praca na polu z drugiej to równoważne obowiązki, zapewniające byt tych ludzi. Jedno i drugie w tym kontekście zasługuje na miano pracy. Nawet stwierdzenie, że kobiety „lubią” obowiązki domowe pachnie uproszczeniem i jakąś racjonalizacją. Oczywiście, kobiety nie buntują się przeciwko obowiązkom domowym, ponieważ je „lubią”, wszystkie, jak jeden mąż (czy jedna żona). Lubią, nie lubią – a kto to może wiedzieć. Dla nich tak już życie wygląda; założę się, że większość z nich nawet się nad tym nie zastanawia, po prostu robią to, co robiły ich matki. W końcu jaką mają alternatywę? Albo praca na polu, albo przeniesienie się do miasta, czyli gruntowna zmiana trybu życia i siłą rzeczy rozluźnienie więzów z resztą rodziny.

Klüppel: Coraz więcej kobiet rozumie jednak, że lepiej mieć dzieci w późniejszym wieku.
Przy czym z kontekstu wynika, że przez „późniejszy wiek” należy rozumieć „po trzydziestce”. Macierzyństwo zbyt wczesne to już nawet nie nastolęctwo, lecz wiek dwudziestu kilku lat. „Lepiej mieć dzieci po trzydziestce” jest tu przedstawione jako aksjomat, truizm niewymagający żadnego objaśnienia, znaną świetlanej Europie prawdę, do której kobiety Khasi wreszcie dochodzą. Dobrze, że nie istnieją żadne kontrargumenty natury naukowej, np. wzrost ryzyka wad genetycznych u dziecka. 
Mówiąc poważnie: jeśli kobieta chce się najpierw skupić na studiach i pracy, wypracować sobie jakąś pozycję, to rzeczywiście może preferować późniejsze macierzyństwo. Ale to jest chyba jedyny argument za dziećmi dopiero po trzydziestce i nijak nie usprawiedliwia podniesienia stwierdzenia "lepiej mieć dzieci w późniejszym wieku" do rangi bezdyskusyjnej prawdy objawionej

Maziuk: Kiedy dzieci zaczynają się zajmować domem?
Klüppel: Zazwyczaj kiedy mają około ośmiu lat. Najpierw, już jako cztero-, pięciolatki, przejmują bardzo proste obowiązki domowe – podają pranie do rozwieszenia, zmywają naczynia. Matki zachęcają je do tego nawet nie dlatego, że chcą wychować je na odpowiedzialnych dorosłych, po prostu potrzebują pomocy.
Dzieci pomagają w pracach domowych – co za egzotyka! Egzotyka, która  która na pewno wciąż występuje nie tylko w rodzinach wiejskich, uboższych czy wielodzietnych w samym środku Europy. Rozczulające jest to przypuszczenie, że matki mogłyby kazać córkom zmywać naczynia z myślą o wychowaniu ich na odpowiedzialne osoby. Jak to, to tam nie ma pani, która przychodzi dwa razy w tygodniu odkurzyć mieszkanie i zrobić pranie? 

Klüppel: Społeczność Khasi, szczególnie ta wiejska, jest bardzo biedna. [...] Ja w każdym razie czuję, że pomimo iż żyję w społeczeństwie patriarchalnym, wciąż mam więcej możliwości wyboru niż kobiety Khasi – ze względu na dobrobyt.
Brawo! Tak! Dziękuję! Te zdumione refleksje, nad którymi tak się tu pastwię, dotyczą rzeczy, które wynikają bardziej z sytuacji ekonomicznej niż społeczno-kulturowej i które można spotkać bez względu na szerokość geograficzną (nawiasem mówiąc, z formalno-prawnego punktu widzenia Klüppel żyje w społeczeństwie, które jest mniej patriarchalne, niż Khasi są matriarchalni, ponieważ w Europie nie ma już zróżnicowania między płciami, gdy chodzi o dziedziczenie). 

Zdjęcia Klüppel są bardzo ciekawe, przyznaję. Ale jeśli z jej słów naiwny wielkomiejski europocentryzm promieniuje z taką siłą, że dostrzega go nawet zakuta w żelazną maskę osoba, która jako członek uprzywilejowanej kasty luksusowych więźniów nie przepracowała uczciwie ani jednego dnia, to coś jest nie tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz