środa, 19 lipca 2017

Merlin, 700 lat wcześniej - "Celtika", Robert Holdstock



W niezliczonych opowieściach inspirowanych legendą arturiańską stosunkowo rzadko zdarza się, by postać Merlina niemal całkowicie oderwać nie tylko od króla Artura, nie tylko od jego ojca Uthera, ale nawet od samej Brytanii.

„Celtika” opowiada o czasach znacznie wcześniejszych niż rzekome czasy Artura (mgliście szacowane na końcówkę V wieku). Chociaż w samym tekście żadne daty nie padają, to czas akcji można bardzo dokładnie określić na rok 279 p.n.e., ponieważ jednym z elementów fabuły jest wielki najazd Celtów pod przywództwem Brennusa na Grecję. Mimo jednak tak mocnego osadzenia w historii, książka jest równocześnie przesiąknięta mitami. Oto bowiem Merlin wędruje do Pohjoli daleko na północy, aby przebudzić Jazona, który od 700 lat razem z wierną Argo śpi na dnie magicznego jeziora. Razem odbudowują Argo (tym razem opiekunką statku jest nie grecka Hera, lecz fińska Mielikki), zbierają drużynę nowych Argonautów i ruszają na poszukiwanie synów Jazona uprowadzonych przez złowieszczą Medeę.

Sam Merlin jest tajemniczą, pradawną istotą, która wędruje po świecie od początku czasów i nie starzeje się, póki nie używa swojej czarodziejskiej mocy. Dlatego właśnie stara się ze swoich zdolności korzystać jak najoszczędniej, choć ambitna szamanka Niiv kusi go do czegoś całkiem odwrotnego. Pomysł na taką interpretację postaci Merlina jest jednym z ogromnych plusów powieści; sam Merlin jednak, przez swoją niechęć do działania, nieruchawość i dystans do wszystkiego paradoksalnie staje się po pewnym czasie jej minusem.

„Celtika” ma oprócz tego wszystkie wady, jakie często można spotkać w pierwszych tomach planowanych dłuższych serii, tj. kulejące chwilami tempo akcji i brak satysfakcjonującego zakończenia. Jednocześnie jednak jest przepełniona smakowitymi pomysłami i pokazuje fascynujący świat, rozpoznawalny dla współczesnych oczu, ale przesiąknięty na wskroś mitologią (i to nie jedną), prezentując świeże spojrzenie na legendę arturiańska – wbrew tytułowi wcale nie tylko celtyckie.

Wpływ mody na wikingów na okładki książek.

1 komentarz:

  1. Niestety, Holdstock jakoś nie zadomowił się na naszym rynku. Nawet Mythago nie było nam dane poznać w całości (20 lat temu wyszły dwa z sześciu tomów).

    OdpowiedzUsuń