Jak można
przeczytać w każdym streszczeniu i recenzji „Lasu wisielców”, Rebreanu napisał
tę książkę jako swego rodzaju hołd dla swojego brata, straconego przez władze
austro-węgierskie na froncie rumuńskim w 1917 roku.
Wzorowany na
tymże bracie Apostoł Bologa, z pochodzenia Rumun, oficer w armii
austro-węgierskiej, służy wiernie swojemu państwu, walczy ofiarnie, zdobywa
odznaczenia, nie kwestionuje sensu wojny, a nawet z poczuciem spełnienia
patriotycznego obowiązku bierze udział w sądzie wojskowym i głosuje za
powieszeniem dezertera, oficera Svobody (z pochodzenia Czecha). Kiedy jednak
przychodzi od egzekucji, skazaniec nie sprawia wrażenia zdrajcy ojczyzny, który
zasługuje na karę, lecz raczej męczennika – i to sprawia, że Bologa zaczyna się
wahać.
Jak można
przeczytać w każdym streszczeniu i recenzji „Lasu wisielców”, wahanie Bologi
jeszcze się wzmaga, kiedy dostaje rozkaz przeniesienia na front rumuński.
Uczucia patriotyczne względem państwa – Austro-Węgier – muszą przegrać z
uczuciami względem współplemieńców po drugiej stronie granicy. Bologa szamocze
się więc, hamletyzuje, popada w niełaskę u generała, zrywa zaręczyny z
narzeczoną nazbyt łaskawą dla węgierskiego oficera, jednym słowem – stawia
kolejne kroki na drodze, która zaprowadzi go w to samo miejsce, w które sam na
początku książki popchnął oficera Svobodę.
Grafika Goi z cyklu "Okropności wojny" (źródło) |
To bardzo
niespieszna książka, co jeszcze potęguje fakt, że właściwie od pierwszej strony
(a nawet i wcześniej, od dedykacji dla straconego w 1917 roku brata) wiadomo,
jak się skończy. Jeśli jednak Rebreanu był w czymś mistrzem, to w monologach
wewnętrznych, w refleksyjnych opisach i w narracji przesyconej uczuciami
bohater.
Jak można
przeczytać w każdym streszczeniu i recenzji „Lasu wisielców”, jest to książka o
patriotyzmie i rumuńskiej świadomości narodowej. Warto przy tym zauważyć, że
Rebreanu wystrzega się potępiania Węgrów jako takich (Bologa nawet zakochuje
się bez pamięci w węgierskiej chłopce Ilonie). Winna jest bezduszna machina
Austro-Węgier, państwa, które niewoli liczne narody, zmuszając Rumunów,
Czechów, Polaków, by stawali przeciwko swoim pobratymcom.
Jest jednak
coś jeszcze, o czym streszczenia i recenzje „Lasu wisielców” wspominają
znacznie rzadziej: wewnętrzna droga Bologi ma charakter wyraźnie religijny. Nie
przypadkiem przecież on sam nosi imię Apostoł; nie przypadkiem jego egzekucja i
egzekucja Svobody nabierają cech męczeństwa. Nie przypadkiem jedną z ważnych postaci
w książce jest pop, który z początku sprawia wrażenie zahukanej ofermy, by w
chwili ostatecznej przemienić się w prawdziwego duchowego pocieszyciela i
wypowiedzieć następujące słowa: „Miły jest Panu ten, kto z własnej woli
poświęca się dla plemienia ojców swoich i dla ich wiary na wieki wieków”. Nie
przypadkiem miłość Bologi do Ilony zostaje przedstawiona jako przejaw
przenikającej świat miłości Bożej – tej miłości „wypływającej z głębi ziemi”,
która obejmuje Bologę w chwili śmierci. Patriotyzm i sprzeciw wobec obcej
opresji nabierają tutaj wymiaru ogólnoludzkiego i moralnego, stając się wyrazem
sprzeciwu wobec zła i miłości bliźniego.
A jednak na kilkanaście przeczytanych przeze mnie streszczeń i recenzji (głównie angielskich i francuskich) w żadnym nie było nawet wzmianki o tym, co mnie wydało się jednym z naczelnych tematów powieści. Nie wiem, na ile jest to wina złowrogiego Google’a, który podsunął mi te, a nie inne wyniki, a na ile tłumaczenia książki albo percepcji i światopoglądu czytelników; wydało mi się to wszakże zjawiskiem niemal równie ciekawym jak sam „Las wisielców”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz